Szczęśliwi ludzie wiedzą, że…
Szczęśliwi ludzie wiedzą, że warto żyć „tu i teraz”
Większość z nas od zawsze czuło intuicyjnie, że sposób myślenia i pryzmat, przez który patrzymy na świat wpływa na subiektywną ocenę jakości życia w ogóle. Poprzez „sposób myślenia” można rozumieć wiele rzeczy, ale dopiero od niedawna udowodniono naukowo, że sposób myślenia, to również sposób postrzegania czasu, który wpływa na poziom odczuwanego szczęścia.
Kto podróżuje, ten być może doświadczył, iż współcześni Polacy są postrzegani niechlubnie jako osoby, które ciągle się gdzieś śpieszą. Sama będąc w restauracji za granicą, szybko zjadłam zamówione dane i już chciałam gnać, aby zwiedzać pozostałe atrakcje. Czekałam zirytowana na kelnera, który raczył przybyć po pół godziny od mojego sygnału. Pan ten zapytał skąd jesteśmy. Gdy odpowiedziałam, że z Polski, uśmiechnął się i rzekł, że teraz już wie, dlaczego jedliśmy w takim pośpiechu. Po chwili dodał „zwolnij, przecież to twoje wakacje”. Nie spodziewałam się takiego komentarza. Zamurowało mnie na kilka minut. Cały dzień i całą noc o tym myślałam. Przecież kto jak kto, ale psycholog wie, jak należy odpoczywać. W końcu, w wielkich bólach, musiałam przyznać, że kelner miał rację. Nie byłam „tu i teraz”. Jedząc zamówione danie nawet nie poczułam jego smaku, nie dostrzegłam jego kolorów, a szum pobliskiego morza został zbagatelizowany przez mój umysł, który już przeżywał w wyobraźni kolejne atrakcje. W konsekwencji ten dzień miał smak styropianu. Wspomnienia z tego dnia były ulotne jak mgła, jakby ich nie było.
To trochę tak, jakbym działała na autopilocie – podobnie jak bohater filmu „Klik i robisz co chcesz”. Nie przeżywałam całą sobą. Nie doświadczałam mojego życia – bez względu na to, czy akurat były to emocje pozytywne, czy negatywne. Mnie to nie satysfakcjonuje. Nie mam zamiaru obudzić się z ręką w nocniku jako osiemdziesięcioletnia staruszka (jeśli Bóg da) i stwierdzić, że w zasadzie nic ciekawego w moim życiu się nie wydarzyło. Nie było źle, ale satysfakcji też nie mam. Odbębnię swoją rolę społeczną, być może odegram jakąś rolę w przetrwaniu genów mojej rodziny i to wszystko. To takie smutne i też żałosne, bo gnając wciąż do przodu sama to sobie robię.
W każdym razie, komentarz kelnera uderzył mnie tak mocno, że nie pozostał bez echa w moim życiu. Oczywiście, gdy mam gorsze okresy, to czasem sobie folguję i działam na autopilocie, bo nie mam zasobów psychologicznych, aby wysilić mózg i koncentrować się na tym czego doświadczam „tu i teraz”. Jednak różnica polega na tym, że teraz jestem tego ŚWIADOMA i staram się to robić jak najrzadziej. Świadomie też dążę do chwil, gdzie skupiam się na doświadczaniu mojego życia. Nieocenione są dla mnie chwile, gdy spędzam sobotę w posprzątanym mieszkaniu, w kompletnej ciszy. Kubek ulubionej kawy i muzyka albo kubek ulubionej kawy i książka. Wystarczy godzina albo dwie. Niby nic, a jednak bardzo dużo dla mojego zdrowia fizycznego i psychologicznego.