Sposób na złość – gdy potwór furiat zmienia się w słodkiego wilczka
Złość ma swoją funkcję. Jest nią mobilizacja do walki o to, co mi się należy bądź walki w obronie czegoś, co może mi być zabrane. Tym „czymś” mogą być pieniądze, dom, rodzina, ale też poczucie własnej wartości, poczucie bezpieczeństwa.
Złość prowadzi często do bezpośredniego starcia z osobą, która mi zagraża. Czasem złość nie jest skierowana do konkretnej osoby, ale w kierunku losu, Boga. Złość mobilizuje nie tylko umysł, ale też ciało – cały organizm jest zaangażowany w obronę swoich granic. Jest to duży wydatek energetyczny i emocjonalny. Jeśli takie zasoby są potrzebne raz na dłuższy czas, to organizm i psychika mają możliwość się zregenerować. Gorzej, jeśli ktoś czuje złość każdego dnia, w każdej minucie, na wszystkich i na wszystko, bo przecież ciągle coś się wali i pali.
Spirala złości zapętla się coraz bardziej. Złość wciąga w matnię, z której trudno się wydostać samemu. Nerwus świadomie i podświadomie wciąż szuka wydarzeń i zachowań, które potwierdzają wciąż na nowo jego teorię, że cały świat sprzeniewierzył się przeciw niemu. Nerwus uważa, że cały świat zwariował i tylko on zachował zdrowe zmysły. Każdy gest, każde krzywe spojrzenie interpretuje jako atak na swoją osobę.
Nerwus będzie musiał ponieść konsekwencje swoich nerwów. Pierwszy odezwie się bruksizm, czyli nocne zgrzytanie zębami przez sen. Do tego dołączy chroniczne przemęczenie, które będzie ciążyć nerwusowi na plecach jak ciężki worek z piaskiem. Po pewnym czasie dołączą bóle głowy, kręgosłupa. Odezwą się wrzody żołądka, a i serce w końcu da się we znaki. Ostatecznie wymęczony, udręczony nerwus zakończy swój żywot przedwcześnie, nie doświadczając ani przez sekundę spokoju ducha i zadowolenia z życia.
Jak temu zapobiec? Ogromne znaczenie dla dobrostanu psychologicznego mają nasze opinie i poglądy dotyczące nas samych jak i otaczającego nas świata. Należy zwrócić uwagę na fakt, że opinie te i poglądy wprost bądź nie, wskazują, czy dany problem jest w zakresie naszych oddziaływań. Weźmy pod lupę dobrze znane, staropolskie narzekanie na pogodę. Polacy wciąż narzekają na pogodę. Albo jest zbyt zimno, albo zbyt upalnie. Albo zaduch, albo zbyt wietrznie. Albo zbyt wysokie ciśnienie, albo za niskie ciśnienie. Owszem, wiele osób cierpi z powodu zmian w pogodzie, ale jest to zaledwie promil populacji. Pozostali narzekają nawykowo, jakby zaklinali rzeczywistość. Ludzie chyba myślą, że jeśli będą narzekać na pogodę, to ta zmieni się według ich potrzeby. Niestety tak się nie dzieje. Popatrzmy z jakim mechanizmem mamy tu do czynienia: narzekanie – brak zmiany – brak realnego wpływu na to czy zmiana wystąpi – frustracja, złość.
Powyższe to jedynie banalny przykład pogody, ale ludzie nagminnie narzekają na setki innych rzeczy, na które nie mają wpływu bądź wpływ ten jest ograniczony. Nikomu z nas nie podoba się, że musi stać w korkach w drodze do pracy. Nikt nie chce chorować. Dlatego wściekanie się na takie rzeczy – na rzeczy, które są poza zakresem naszego wpływu bądź wpływ ten jest ograniczony – jest z psychologicznego punktu widzenia nieekonomiczne, żeby nie powiedzieć głupie. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, jest uczenie się akceptowania tych sytuacji, zachowań innych ludzi, zjawisk, które mimo, że nam się nie podobają – nie mamy na nie realnego wpływu i odpuszczamy.
Co zyskuje nerwus, jeśli będzie ćwiczył akceptację? Co zyskuje nerwus, jeśli jego tolerancja, czy też margines błędu się powiększy? Spokój.
Cierpienie psychiczne to różnica między oczekiwaniami a stanem faktycznym, z którym jednostka musi się zmierzyć. Oczekiwania motywują do lepszej zmiany, do rozwoju, ale tylko wówczas, jeśli są to zmiany od nas zależne. Jeśli ktoś przejawia oczekiwania wobec rzeczy bądź ludzi, na które pływu nie ma, to musi liczyć się z cierpieniem, gdyż nikt nie zagwarantuje takiej osobie, że z mniejszym czy większym prawdopodobieństwem te oczekiwania się spełnią.
Jeśli potwór furiat zmieni się na skutek własnej pracy mentalnej w słodkiego wilczka, to ma większe szanse na to, że jego życie będzie dłuższe – to po pierwsze, a po drugie i chyba ważniejsze niż pierwsze – jakość życia będzie lepsza. Zasoby ludzkie są wyczerpywalne. Dlatego trzeba rozsądnie nimi gospodarować, czyli najcięższe działa wytaczać wtedy i tylko wtedy, gdy naprawdę jest to konieczne.