Dlaczego niektórzy nie lubią Świąt Bożego Narodzenia
Święta Bożego Narodzenia oprócz tego, że mają wymiar religijny, mają również swój wymiar psychologiczny (przynajmniej dla mnie). Otóż zauważyłam, że tuż przed świętami znacząco zwiększa się ilość i częstotliwość osób potrzebujących mojej pomocy w gabinecie. Dziwne prawda? Przecież okres przed świętami (czas ekscytacji i oczekiwania na coś przyjemnego) oraz sam okres świąt (czas spędzany z rodziną, czas na relaks) – powinny powodować odwrotny skutek, czyli gabinety terapeutów powinny świecić pustkami, a przynajmniej być mniej zaludnione niż zazwyczaj. Dlaczego tak jest? Zadaję sobie to pytanie już od kilku lat. Zadaję je też różnym ludziom, aby poznać ich punkt widzenia. Konkluzje jakie wynikają z mojego rozeznania w terenie są następujące:
-
reklamy – już po tak zwanych Zaduszkach w telewizji pojawiają się reklamy świąteczne. Ich treść jest co do zasady bardzo podobna, a mianowicie pani domu w czerwonej sukni krząta się po salonie, wokół biegają szczęśliwe dzieci, w tle ogień z kominka i choinka. Cała rodzina siedzi razem przy stole śmiejąc się i rozmawiając. Niestety nie każda osoba ma w swoim domu takie „reklamowe” święta. Dlatego porównując atmosferę swojego rodzinnego domu, do tych z reklam, bardzo często bilans wypada niekorzystnie. Omówmy się – poprzeczka wisi bardzo wysoko.
-
wypalenie zawodowe – w zależności od literatury statystyki podają różne dane co do procentu Polaków i Polek cierpiących na wypalenie zawodowe. Niektóre publikacje podają 5-8%, a inne nawet 20%. Osobiście jestem skłonna stwierdzić, że druga wartość jest bliższa prawdzie. Polacy są na tak zwanym dorobku. Pracują dużo i intensywnie. Wielu łączy dwa, a czasem i trzy etaty. Kobiety dodatkowo są przeciążone obowiązkami domowymi – czwarty etat. Czas okołoświąteczny, to kolejne obowiązki – sprzątanie, gotowanie, bieganie za prezentami. Nie dziwi więc fakt, że Święta Bożego Narodzenia mogą być dla niektórych dodatkowym obciążenie. Tak, wiem – to czas wolny od pracy zawodowej. Niemniej jednak oprócz pracy jaką trzeba wykonać dodatkowo w związku z przygotowaniami do świąt, trzeba odbyć też różne kurtuazyjne wizyty u ciotek i wujków, babć i dziadków, z którymi nie zawsze rozmowa się „klei”. Dlatego w szczególności pracoholicy, postrzegają czas świąt jako kolejne, nadprogramowe zadanie do odhaczenia z listy obowiązków.
-
zbyt wysokie oczekiwania – wielu z nas marzy o idealnych świętach. Chcielibyśmy, aby nasi bliscy cieszyli się z trafionych prezentów. Chcielibyśmy, aby była miła atmosfera. A chyba najbardziej chcielibyśmy, aby w końcu na święta spadł śnieg!!! Niestety częściej aniżeli rzadziej zdarza się, że któryś z wielu warunków idealnych świąt, zawodzi. Taka sytuacja powoduje frustrację, smutek i żal.
-
dzielenie się opłatkiem – to piękny polski zwyczaj, ale dla osób, które nie czują się komfortowo w relacjach społecznych i/lub nie mają silnych więzi psychologicznych z rodziną, ten element tradycji wigilijnej spędza sen z powiek. W szczególności, jeśli istnieje jakiś otwarty lub niewypowiedziany konflikt w rodzinie, dzielenie się opłatkiem może być źródłem dużego stresu. Pamiętam, że gdy byłam mała dzieliłam się opłatkiem nie tylko w moim domu rodzinnym, ale również w szkole. Teraz, gdy jestem dorosła dowiaduję się, że współczesne dzieci i młodzież rezygnują z tego zwyczaju na swoich wigiliach klasowych. Osoby dorosłe – pracownicy w firmach, również nie chcą się dzielić opłatkiem na wigiliach pracowniczych. Z jednej strony to rozumiem, bo być może niektórzy postrzegają to jako intymny, rodzinny zwyczaj. Z drugiej strony życzenie koledze z pracy lub szkoły zdrowia, szczęścia i pomyślności oraz przełamanie się chlebem, nie powinno nastręczać większych trudności, jeśli faktycznie takiej osobie życzy się dobrze. Być może w czasie świątecznych refleksji warto zastanowić się również nad tym, dlaczego dzielenie się opłatkiem jest dla niektórych tak krępujące i co można zrobić, aby to zmienić.
Mimo wszystko wierzę, że święta mogą być czasem ulgi od codziennej bieganiny, czasem spokoju ducha. Jak pisał w jednej ze swoich książek profesor Czapiński – szczęście jest kwestią interpretacji tego, czego doświadczamy na co dzień. Dlatego życzę każdemu czytającemu ten wpis, aby nawet jeśli przewróci się choinka, ciasto przypali, a prezent będzie znowu nietrafiony – zinterpretować to jako dobry znak na zbliżający się Nowy Rok. Tymczasem żegnam się słowami jednej z moich ulubionych świątecznych piosenek:
Jest taki dzień —
Bardzo ciepły, choć grudniowy.
Dzień, zwykły dzień,
W którym gasną wszelkie spory.
Jest taki dzień,
W którym radość wita wszystkich,
Dzień, który już
Każdy z nas zna od kołyski.
Niebo — Ziemi, Niebu — Ziemia;
Wszyscy — wszystkim ślą życzenia:
Drzewa — ptakom, ptaki — drzewom,
Tchnienie wiatru- płatkom śniegu.
Jest taki dzień,
Tylko jeden raz do roku.
Dzień, zwykły dzień,
Który liczy się od zmroku.
Jest taki dzień,
Gdy jesteśmy wszyscy razem.
Dzień, piękny dzień,
Dziś nam rok go składa w darze.
Niebo — Ziemi, Niebu — Ziemia;
Wszyscy — wszystkim ślą życzenia,
A gdy wszyscy usną wreszcie,
Noc igliwia zapach niesie.